Zimą skóra bardzo szybko „wychodzi z formy”. To, co latem było tylko lekką suchością, w styczniu potrafi zamienić się w szorstkość, ściągnięcie i pieczenie po każdym myciu. Na dworze mróz i wiatr, w domu – gorące, suche powietrze z kaloryferów. Bariera hydrolipidowa nie ma łatwego zadania.
Do tego dochodzi codzienność: nagłe zmiany temperatury (ulica-auto-biuro), gorące prysznice „dla rozgrzania” i częste mycie rąk. Jeśli dodamy do tego zbyt lekkie kremy i mocne kosmetyki złuszczające, skóra po prostu przestaje nadążać. Ten tekst jest o tym, jak ją z tego wyciągnąć – krok po kroku.

Zimno samo w sobie nie jest jeszcze tragedią. Problemem jest zestaw: mróz, wiatr, suche powietrze w ogrzewanych pomieszczeniach i uszkodzona bariera ochronna. Gdy warstwa hydrolipidowa jest przerzedzona, woda z naskórka ucieka szybciej, a skóra staje się cieńsza, bardziej reaktywna i podatna na podrażnienia.
Objawy, które wiele osób zauważa właśnie zimą, to:
W takiej sytuacji problemem nie jest „brak jednego konkretnego kremu”, tylko cały kontekst: jak traktujesz skórę w łazience i w jakim powietrzu przebywa przez resztę dnia.
Zanim zaczniemy dokładać kosmetyki, warto odjąć to, co najbardziej szkodzi. Zimą bardzo często robimy to odruchowo.
Typowe błędy:
Jeśli skóra jest już mocno sucha, sensownym początkiem pielęgnacji jest właśnie ograniczenie tych rzeczy. Samo to często przynosi wyraźną ulgę.
Dobra wiadomość jest taka, że nie trzeba wymyślać skomplikowanych rytuałów. Dużo bardziej liczy się konsekwencja w prostych rzeczach.
Po pierwsze – nawodnienie od środka. Zimą zazwyczaj pijemy mniej, bo nie czujemy pragnienia. Warto pilnować, żeby w ciągu dnia pojawiały się:
Po drugie – delikatne mycie. Letnia woda zamiast bardzo gorącej, krótszy prysznic zamiast półgodzinnego „stania pod deszczownicą”, łagodne żele bez ostrych detergentów i alkoholu. Skóra po umyciu powinna być czysta, ale nie „skrzypiąca”.
Po trzecie – warstwy zamiast jednej cienkiej emulsji. Dobrze działa schemat: lekki produkt nawilżający (tonik, esencja, serum z humektantami) + na to krem lub balsam z lipidami i ceramidami. Rano bardziej ochronny, wieczorem bardziej regenerujący.
Pielęgnacja nie kończy się w łazience. To, co robisz przez pozostałe kilkanaście godzin, potrafi wszystko zepsuć albo bardzo pomóc.
Na twarzy najlepiej sprawdzają się zimą kremy ochronne – niekoniecznie ciężkie jak masło, ale wyraźnie bardziej treściwe niż letnie emulsje. Dobrze, jeśli zawierają oleje, masła i składniki odbudowujące barierę. Do tego dochodzi filtr SPF, szczególnie jeśli spędzasz czas na dworze, w górach lub na śniegu.
Usta lubią prostą pielęgnację: pomadka z woskami i olejami, reaplikowana kilka razy dziennie, plus grubsza warstwa na noc. Oblizywanie warg tylko nasila problem.
Dłonie, atakowane mrozem i mydłem, najbardziej skorzystają na:
Stopy, łokcie i kolana rzadko pokazujemy, ale to tam suchość bywa najbardziej zaawansowana. Wystarczy czasem proste połączenie: zmiękczająca kąpiel, delikatny peeling i krem z mocznikiem.
Kąpiel to dobry moment, żeby zrobić dla skóry coś więcej niż tylko ją umyć. Zwykła woda z kranu głównie ogrzewa. Woda z dodatkiem solanki Zabłockiej dostarcza skórze całego pakietu minerałów.
Zabłocka Sól Termalna i Solanka Termalna wyróżnia się:
Regularnie stosowane kąpiele solankowe zmniejszają uczucie ściągnięcia, wygładzają skórę i sprawiają, że balsam po wyjściu z wanny naprawdę ma na czym pracować.
Gdy skóra jest nie tylko sucha, ale też wyraźnie zmęczona i mniej jędrna, można sięgnąć po Zabłocką Sól Algowo-Termalną. To produkt łączący działanie silnie zmineralizowanej solanki z algami, które dodatkowo wspierają kondycję skóry.
Kąpiel z jej dodatkiem:
Po takim rytuale warto od razu sięgnąć po balsam regenerujący, żeby utrwalić efekt.
Dłonie, pięty czy łokcie często potrzebują czegoś mocniejszego niż sam balsam. Właśnie tam dobrze sprawdza się delikatny peeling na bazie Zabłockiej Soli Termalnej.
Możesz zrobić to w trzech prostych krokach:
Regularne powtarzanie takiego zabiegu wygładza skórę i poprawia wchłanianie produktów, które nakładasz później.
Bardzo często to nie kosmetyki są problemem, tylko powietrze, w którym spędzasz większość dnia. Zimą wilgotność w mieszkaniach potrafi spaść naprawdę nisko. Skóra funkcjonuje wtedy jak w ciągłym przeciągu – oddaje wodę do otoczenia i nie nadąża z regeneracją.
Warto wprowadzić kilka drobnych zmian:
Tam, gdzie instrukcja urządzenia na to pozwala, zamiast zwykłej wody można rozważyć użycie Zabłockiej Mgiełki Solankowej. W takich nawilżaczach powstaje nie tylko wilgotne, ale też lekko solankowe powietrze, niosące jony sodu, wapnia, magnezu, jodu czy bromu. To wspiera drogi oddechowe, a skórze tworzy bardziej przyjazne środowisko niż suchy, gorący nawiew z kaloryferów.
Nie każda skóra zimą potrzebuje tego samego. Można podejść do tematu pragmatycznie.
Jeśli Twoja skóra jest zazwyczaj normalna, ale zimą sucha i ściągnięta:
Przy skórze bardzo suchej i wrażliwej:
Dłonie, stopy, łokcie i kolana:
Zimowa suchość skóry w większości przypadków jest do opanowania domową pielęgnacją. Są jednak sytuacje, w których warto oddać sprawę w ręce specjalisty. Do dermatologa dobrze jest umówić się, gdy:
Lekarz oceni, czy to „tylko” przesuszenie i naruszona bariera, czy choroba wymagająca leczenia. Produkty Zabłockiej mogą wtedy zostać włączone jako wsparcie pielęgnacji, zgodnie z zaleceniami specjalisty.
Na koniec warto sprowadzić wszystko do prostych zasad:
Tak ułożony plan nie obiecuje cudów po jednym zabiegu, ale daje skórze realne wsparcie przez cały sezon grzewczy – a to dokładnie wtedy jest jej najbardziej potrzebne.
Nasze inne produkty na bazie solanki jodow-bromowej,
które mogą Cię zainteresować
Wytwarzane w wyjątkowej tradycyjnej warzelni panwiowej w Dębowcu
Zapraszamy do odwiedzenia naszego bloga, gdzie znajdziesz
najnowsze informacje i artykuły
Śledź nasze wpisy, aby dowiedzieć się więcej